ALKOHOLIZM - CHOROBA ZDRADLIWA

Alkoholizm jest nie tylko chorobą siejącą spustoszenie, lecz także - wprowadzającą w błąd. Wielu ludzi nie uświadamia sobie, że cierpi na tę zagrażającą życiu chorobę, aż do momentu, w którym jest niemal za późno na zrobienie czegokolwiek. Jeśli mamy dość szczęścia, by pozbyć się często towarzyszących alkoholizmowi zaprzeczeń, to dostrzeżemy przebłyski tego, do czego choroba nas zaprowadziła i dokąd zmierzamy. Owe momenty jasności niezwykle rzadko jednak zdarzają się pijącym alkoholikom. Z reguły, w charakterystyczny dla alkoholizmu sposób, pozostajemy ślepi na to, co alkohol zrobił z nami i z tymi, którzy nas otaczają.

 

Choroba alkoholowa zaczyna się niewinnie

Dla swych ofiar alkoholizm jest nie do pojęcia. Dla wielu alkoholików jest to problem ciągłego szamotania się między trzeźwością a piciem. Nie piją codziennie i nie za każdym razem picie kończy się upiciem lub katastrofą. Prawdą jest bowiem tylko to, że każdy nawrót choroby alkoholowej musi zacząć się od pierwszego kieliszka, natomiast błędem byłoby interpretowanie tego truizmu tak, że jeden kieliszek musi koniecznie wyzwolić u każdego alkoholika mechanizm prowadzący do katastrofalnego epizodu pijackiego. Alkoholikom należy doradzać, aby powstrzymywali się od picia każdego rodzaju i każdej ilości alkoholu, lecz nie dlatego, że wtedy natychmiast się upiją, lecz właśnie dlatego, że prawdopodobnie się nie upiją! Jest to jeden  powodów,   dla których tę chorobę określa się często Jako zdradziecką.  Otóż,  wielu alkoholików będzie próbowało udowodnić sobie,   że nie są alkoholikami, pijąc przy  jakiejś okazji jeden  lub  dwa kieliszki i na tym poprzestając.   Wydaje im się, że odnoszą sukces w tym  samo oszukańczym   działaniu.   Lecz gdybyśmy obserwowali   tych   alkoholików   dłużej,   to   najprawdopodobniej stwierdzimy,   że  ich   "dowód"   nie   wytrzymuje   próby czasu,   gdyż takie picie doprowadzi w końcu do upicia się i klęski.   Takich uzależnionych nazywamy pijącymi epizodycznie lub upijającymi się na pijatykach.   Z powodu epizodycznego charakteru ich problemu, alkoholicy  ci  mają  wielkie  trudności  z   dostrzeżeniem,   że  są faktycznie uzależnieni.

 

Jak rozpoznać alkoholizm?

Oprócz epizodycznych alkoholików,  na przemian pogrążających się w pijaństwie i wstrzymujących się od upijania, istnieje grupa, u której najmniejsza choćby dawka alkoholu wywołuje nieprzepartą chęć upicia się. Dla tych alkoholików pierwszy kieliszek będzie zawsze tym,  o który było za wiele, ponieważ dosłownie każda sytuacja  związana  z  piciem  kończy  się  zawsze  w ich przypadku upiciem i zaburzonym lub nieakceptowanym społecznie zachowaniem.

Są oczywiście tacy alkoholicy, którzy piją dzień w dzień. Dla nich ta choroba jest równie zdradliwa jak dla alkoholików epizodycznych, choć z zupełnie innych powodów. Otóż u wielu spośród codziennie pijących alkoholików poziom tolerancji na ten środek staje się tak wysoki, że mimo wysokiego stężenia alkoholu we krwi zachowują się normalnie. O alkoholikach tego typu mówi się niekiedy, że piją "na rozgrzewkę", ponieważ pija tak, aby utrzymać określony poziom alkoholu w organizmie. Ten pożądany poziom jest stanem stałym, Jakby "rozgrzaniem alkoholowym", który pijący pragnie podtrzymać i zachować.

Ponieważ    tacy    alkoholicy,    pijący   codziennie, zapijają się na śmierć spokojnie całymi latami, nie przy­ciągają uwagi otoczenia w takim stopniu jak krzykliwi, gwałtowni i zachowujący się nieodpowiedzialnie alkoholi­cy innych rodzajów. Mogą więc długo nie mieć konfliktów z prawem, z sąsiadami, czy w pracy, aż do chwili, gdy ich alkoholizm nie osiągnie znacznych rozmiarów. Bardzo często szkody przez nich ponoszone mają cha­rakter wewnętrzny, ponieważ alkohol atakuje i syste­matycznie niszczy główne układy i narządy organizmu. Alkoholizm tego typu jest doprawdy chorobą zdradliwą, która w ciszy niszczy swe ofiary nieświadome często tego, co się z nimi dzieje. "Rozgrzewający się" alkoho­licy mają zwykle trudności z dostrzeżeniem u siebie problemu z piciem. Często dopiero czujny lekarz, który zauważy podczas badania powiększenie wątroby lub odkryje jakąś inną związaną z alkoholem chorobę, zwra­ca uwagę na możliwość istnienia problemu alkoholowego.

Tak wiec, jednym ze źródeł nieporozumień w kwestii alkoholizmu jest różnorodność modeli picia. Niektóre z tych modeli odpowiadają szeroko rozpo­wszechnionym stereotypom, znaczna jednak większość od nich odbiega.

 

Alkoholizm, a typ wypijanego alkohol

Rodzaj napoju alkoholowego jest również potencjalnym źródłem nieporozumień dla kogoś, kto nie uświadamia sobie, że cierpi na te chorobę. Wielu alko­holików po prostu nie wierzy w swój alkoholizm, ponie­waż "nigdy nie tyka napojów wysokoprocentowych". Piją tylko piwo lub świetny francuski burgund, bądź nawet wina domowej roboty czy słabe nalewki owocowe. Dla nich alkoholikami są ci, którzy piją "mocne" napoje, takie jak gin, whisky, koniak, wódka itp.

Prawda wygląda oczywiście tak, że wszystkie napoje alkoholowe zawierają alkohol i znaczenie ma właśnie ten alkohol, a nie napój, w którym się on znaj­duje. Alergie na chmiel, drożdże, owoce, zboża i inne substancje roślinne, z których produkuje się alkohol, mogą mieć związek z reakcjami niektórych ludzi na jego spożycie. W przypadku alkoholizmu zdecydowana więk­szość poważnych badaczy jest zgodna co do tego, że zasadniczym elementem jest alkohol i produkty jego rozkładu metabolicznego, a nie rodzaj napoju,

Reasumując - alkoholikiem może być każdy, kto pije cokolwiek, co zawiera alkohol, czy będzie to piwo, wino, napoje spirytusowej nalewki, gin czy wódka.

 

Alkoholizm, a ilość wypijanego alkoholu

Jeszcze innym, kolejnym źródłem nieporozumień jest ilość wypijanego alkoholu. Co prawda, alkoholi­cy zwykle wypijają więcej alkoholu niż niealkoholicy, nie jest to jednak żelazną regułą. Niektórzy alkoholicy nie muszą pić ani długo, ani dużo, zanim zaczną mieć kłopoty z alkoholem.

I tak na przykład, kobiety mogą mieć poważne kłopoty związane z alkoholem, choć ilość wypijanego przez nie alkoholu jest znacznie mniejsza niż wypijana przez wyższych i cięższych osobników płci męskiej. Podobnie, ponieważ starzejący się mózg wykazuje zazwyczaj umniejszoną tolerancją na alkohol, starsi alko­holicy już po wypiciu stosunkowo małej ilości alkoholu mogą przejawiać zachowania stwarzające problemy. Także młodociani alkoholicy o skromnym doświadczeniu w kontaktach z alkoholem mogą zachowywać się wyjąt­kowo nieskładnie po kilku zaledwie kieliszkach. Alkoho­licy zażywający pewne leki stosowane w leczeniu chorób przewlekłych mogą zachowywać się inaczej już po wypiciu minimalnych ilości. Tak wiec, picie dużych ilości alkoholu - choć jest oczywiście ważnym czynnikiem, który należy brać pod uwagę - nie stanowi bezbłędnego wyróżnika alkoholizmu.

Picie dużych ilości alkoholu jest zawsze samo w sobie niebezpieczne. Alkohol to groźny środek che­miczny i ci, którzy dużo piją, w oczywisty sposób narażają się na choroby i uszkodzenia przezeń wywoły­wane. W związku z tym trzeba zawsze poważnie trakto­wać nadmierne picie i dążyć do jego ograniczenia, jeśli nie wręcz zrezygnowania z picia w ogóle. Nie można jednak sądzić, że gdy nie występuje picie dużych ilości alkoholu, to nie może być mowy o alkoholizmie.

 

Alkohlizm i jego konsekwencje

Czy istnieje jakiś niezawodny wskaźnik orientują­cy człowieka w jego prawdziwym położeniu, jeśli nie jest nim sposób picia, rodzaj napoju ani ilość wypijane­go alkoholu? Otóż warto skupić uwagę na KONSEKWENCJACH. Zamiast pytać "Ile piję?" lub "Jak często pije?" można spróbować zapytać samego siebie "Co się dzieje kiedy piję?". Trzeba postarać się o ucz­ciwą odpowiedź, bo inaczej nic z tego nie wyniknie. Trzeba również zdobyć się na cierpliwość w momencie zadawania sobie tego pytania, nie od razu bowiem dost­rzeżemy wszelkie konsekwencje picia, jako że pamięć ludzka ma tendencje do wymazywania wszystkiego, co mogłoby nieść samooskarżenie, poczucie winy, niepokój lub wstyd. Jeśli jednak zdołamy pozbyć się na chwilę nastawienia obronnego i zadać pytanie z pokorą, to zwykle zaraz pojawią się odpowiedzi. Dla większości z nas - alkoholików - ślady choroby widoczne są na niezliczonych ścieżkach naszego życia. I jeśli staniemy się archeologami własnej przeszłości, to-okaże się, że już pod samą powierzchnią natkniemy się na wiele śla­dów skutków picia.

Badając naszą sytuację powinniśmy zapytać siebie o to, czy mieliśmy wywołane piciem luki w pamięci (tak zwane "urwanie filmy" ) jest to bowiem jedną z pierw­szych oznak zagrożenia alkoholizmem. Jeśli przypomni­my  sobie,   że  zdarzyło nam się obudzić po pijaństwie i nie móc w żaden sposób odtworzyć tego, co działo się od  pewnego  momentu  poprzedniego wieczora,  to zna­czy,  że urwał nam się film. Jeśli wróciliśmy z baru do domu samochodem i nie pamiętamy, jak to się stało lub jeśli rozmawialiśmy z kimś i zupełnie nie wiemy o czym, to znaczy, że mamy lukę w pamięci.

Luki pamięciowe mogą obejmować kilka chwil, cały wieczór, a niekiedy nawet kilka dni. To, że nie jesteś­my w stanie przypomnieć sobie co się działo, wcale nie oznacza, że byliśmy nieprzytomni. Alkoholicy w dal­szym ciągu funkcjonują, kiedy urywa im się film. Spa­cerują, rozmawiają, prowadzą samochód, jedzą, podpisu­ją kontrakty, podejmują zobowiązania, chodzą na dan­cingi, uprawiają seks. Kłopot tylko z tym, że potem nic nie pamiętają. Ten wczesny objaw uzależnienia występuje u wszystkich alkoholików. Jeśli więc zastanawiasz się nad sobą, to pamiętaj, że możesz być uzależ­niony, mimo że nie miałeś luk w pamięci.

 

Alkoholizm, a stosunki z ludźmi

Sposobem na rozpoznanie u siebie alkoholizmu może być analiza jakości własnych stosunków z ludźmi. Z alkoholizmem idą często w parze kłopoty z dziećmi, o ile je masz. Osoby związane małżeństwem mają zwykle w mniejszym lub większym stopniu pogmatwane przez alkoholizm stosunki ze współmałżonkiem. Picie prowadzi do konfliktów z przyjaciółmi, ukochanymi, kolegami z pracy, a nawet z nieznajomymi spotykanymi w ba­rach, na przyjęciach i na ulicach.

Jeśli nasze picie jest przyczyną kłopotów w podstawowych związkach międzyludzkich, to musimy poważnie wziąć pod uwagę możliwość, że padliśmy ofiarą choroby alkoholowej.

Innym jeszcze, powszechnie występującym, skut­kiem picia mogącym być oznaką alkoholizmu są kolizje z prawem. Prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu lub wręcz po pijanemu, zakończone zatrzymaniem, powinno skłonić do poważnego zastanowienia się nad swoim piciem. Jeśli naszym zachowaniem pod wpływem alkoholu budzimy z jakichkolwiek przyczyn zainteresowanie policji, to znak, że coś jest z nami nie w porzą­dku. Nie trzeba chyba mówić, że aresztowanie i skaza­nie za przestępstwo dokonane pod wpływem alkoholu stanowi dowód, którego chyba nikt nie zdoła zlekceważyć.

Chociaż niektórzy alkoholicy mogą odnosić sukcesy finansowe, to z reguły z chorobą wiąże się postępu­jące bankructwo i ruina. Pijący alkoholicy często głupio przepuszczają pieniądze, wykazując przy tym dużą beztroskę. Mogą trwonić swe oszczędności, inwestując je w jakieś wątpliwe przedsięwzięcia albo mogą proceso­wać się za wszystko, co posiadają. Te negatywne konsekwencje finansowe picia powinny być dla zaintereso­wanych kolejną ważną informacją.

I wreszcie, "czerwonym światłem" alarmującym o alkoholizmie powinny być takie poważne konsekwencje zdrowotne, jak wypadki i choroby związane z piciem alkoholu. Na przykład, jeśli ktoś nadużywający alkoho­lu ma marskość wątroby, jest to prawdopodobnie sku­tek alkoholizmu. Podobnie - zapalenie trzustki u osoby pijącej często i dużo można wiązać z alkoholizmem, choć wywołują je również inne czynniki. Alkoholizmowi nie­rzadko towarzyszą tak dramatyczne wydarzenia, jak kraksy samochodowe, utonięcia na płytkiej wodzie, wypadki na wodzie i w powietrzu, bójki, pożary w domu, upadki, zranienia na skutek niewłaściwego obchodzenia się z różnymi narzędziami, urządzeniami i bronią.

Poza przyglądaniem się skutkom picia możemy również obserwować, czy nie towarzyszą mu inne ozna­ki. Do takich oznak zaliczyć można niekiedy picie alko­holu łapczywie, dużymi łykami, zamiast sączenia drin­ków. Inne to: wewnętrzne roztrzęsienie następnego dnia po pijaństwie, drżączka lub trzęsące się ręce, picie poranne, wymyślanie pretekstów do nadmiernego picia, ukrywanie butelek w pracy lub w domu, całkowi­te zaprzestawanie picia na pewien czas.

 

Alkoholik szuka okazji do picia 

Niebezpiecznym sygnałem jest również zaabsorbo­wanie alkoholem i sytuacjami, w których się pije. Jeśli okaże się, że często myślimy o piciu i staramy się być tam,   gdzie będzie się pić, albo też sami taką sytuację aranżujemy, powinno to stanowić dla nas sygnał ostrze­gawczy.  Oczywiście, ludzie chodzą na przyjęcia i sami je organizują po to,   żeby  się  spotkać i porozmawiać z   przyjaciółmi.   Jeśli   dla nas  główną atrakcją takich spotkań  jest   picie,   to   musimy   się  do  tego uczciwie przed sobą przyznać. Jeśli tracimy czasem kontrolę nad ilością wypijanego alkoholu i nad zachowaniem w trakcie picia, to nie możemy tych faktów lekceważyć bez nara­żania się na duże ryzyko.  Jeśli nie jesteśmy w stanie ręczyć za swoje zachowanie po wypiciu, to znajdujemy się naprawdę w wielkim niebezpieczeństwie. Alkoholicy, którzy utracili kontrolę rozbijają samochody, zadają się z ludźmi, od których winni trzymać się z daleka, zabi­jają   siebie   lub  innych,   krzywdzą  swych   małżonków i swe dzieci, robią z siebie głupków w pracy, w są­siedztwie i w ogóle w towarzystwie. Nie mogąc się powstrzymać od picia, alkoholicy, którzy utracili kont­roli, ze swych przyjaciół czynią wrogów i stawiają się w niekorzystnej sytuacji w życiu osobistym i kontaktach służbowych. Wziąwszy to pod uwagę, nie powin­niśmy dać się zwieść przekonaniu, że zdarzające się nam od czasu do czasu wypadki utraty kontroli są jedynie nieszkodliwą zabawą. Tego rodzaju epizody mogą nas kosztować szacunek do samych siebie, a nawet życie.

O ile każda sporadyczna utrata kontroli nad piciem i zachowaniem po wypiciu jest sprawą poważną, to częste lub nagminne utraty kontroli są znakiem iście złowieszczym. Jeśli często zdarza się nam upić, chociaż postanowiliśmy wypić tylko parę kieliszków, to znaczy, że mamy poważny problem alkoholowy. Jeśli zaś okazuje się, że pod wpływem alkoholu robimy coś, co stoi w sprzeczności z wartościami uznawanymi przez nas za podstawowe, to będzie lepiej, jeśli natychmiast weźmie­my się za bary z problemem alkoholowym.

Następująca definicja alkoholizmu może okazać się przydatna przy dokonywaniu ostatecznej analizy:

Alkoholicy to ludzie, którzy nie są w stanie konsekwentnie kontrolować swego picia przez dłuższy czas, i którzy nie mogą ręczyć za swe zachowanie po tym, jak zaczną pić.

Źródło: Fragment książki John Wallace - Alkoholizm nowe spojrzenie na chorobę

 

Uzależnienie od alkoholu jest procesem długotrwałym i zindywidualizowanym. Osoba uzależniona często nie wie co się z nią dzieje, nie dostrzega zachodzących zmian. Alkoholizm jest określany jako choroba zaprzeczeń, a głównym wątkiem jest wiara uzależnionego w to, że nie jest alkoholikiem.

 

MECHANIZMY OBRONNE w chorobie alkoholowej (uzależnieniach)

1. Zaprzeczenie pomaga osobie uzależnionej trwać w uzależnieniu i znosić bardzo silne emocje. Ten mechanizm przybiera postać totalną i często nie pozwala alkoholikowi na leczenie uzależnień. Niestety mechanizm ten prowadzi do degradacji i rzeczywistej utraty wartości.

 

2. Racjonalizacja polega na wyszukiwaniu rozumnych usprawiedliwień danego stanu rzeczy, w tym wypadku przyczyn picia alkoholu. Racjonalizacja jest ważnączęścią uzależnienia, ponieważ dzięki niej uzależniony może niejako uratować swój wizerunek siebie we własnych oczach.

 

3. Tłumienie to proces polegający na unikaniu myślenia o przykrych dla siebie sprawach. Ten mechanizm może być korzystny w sytuacjach, gdy człowiek nic nie może zrobić, by zmienić swoją sytuację. Np. pacjent czekający na wyniki badań, które mogą być dla niego niekorzystne. Osoba uzależniona musi znać prawdę o swoim uzależnieniu, by móc świadomie podjąć decyzję, jaką jest leczenie alkoholizmu.

 

4. Projekcja polega na przekierowaniu negatywnych uczuć, poczucia winy i wstydu na innych ludzi najczęściej na członków rodziny. Proces ten jest nieświadomy i pogłębia się wraz z rowojem alkoholizmu.

 

5. Wypieranie jest mechanizmem utrzymującym się poza obszarem świadomości. Pozwala „zapomnieć” o tym, co wywołuje lęk. Jest on stosowany na przykład u ofiar przemocy seksualnej, które nie mogą uporać się z bólem związanym z traumatycznymi przeżyciami.

Leczenie alkoholizmu rozpoczynamy od podjęcia decyzji o zaprzestaniu spożywania. Następnie odnajdujemy spokojne miejsce, w tym wypadku ośrodek leczenia uzależnień, w którym zacznie się proces zdrowienia.

 

TEATR W TRZECH AKTACH - UZALEŻNIENIE

(alkoholizm, lekomania, hazard, narkomania, siecioholizm i inne uzależnienia….) —

„Zaczarowane Koło Zaprzeczeń".

Uzależnienie jest tragedią w trzech aktach, w której bierze udział co najmniej czworo ludzi: pijący jego rodzina, przyjaciele i koledzy z pracy a nawet zawodowi doradcy, przyczyniający się do obrotów tego „Zaczarowanego Koła Zaprzeczeń", Choroba ta rzadko dotyczy osoby całkowicie odseparowanej od innych ludzi, rzadko przebiega przy całkowitym odosobnieniu uzależnionego. Ktoś przesadza z uzależnieniem i nie kontroluje swoich zachowań — naraża się że inni reagują na jego postępowanie i następstwa uzależnienia. Uzależnieni ze swej strony odpowiadają na ich reakcje tkwieniem w uzależnieniu. W ten sposób właśnie uruchomione zostaje „Zaczarowane Koło Oskarżeń i Zaprzeczeń” — opadająca w dół spirala charakterystyczna dla uzależnienia. Aby zrozumieć uzależnienie, musimy spojrzeć nie tylko na samego uzależnionego, ale na pełny obraz choroby, tak jak byśmy byli widzami, obserwującymi sztukę odgrywaną na scenie. Musimy widzieć dokładnie role wszystkich aktorów tego dramatu.

Uzależniony (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..), jako gwiazda całej sztuki, występuje na początku pierwszego aktu. Gra on główną rolę, a inni reagują tylko na to, co on robi na scenie. Mężczyzna w wieku od 30 do 50 lat - zwykle zdolny, inteligentny i bardzo pracowity. Często jednak jego ambicje przekraczają jego możliwości. Widzimy, że jest to bardzo wrażliwy, samotny i nerwowy człowiek.

Jest on również niedorosły, co czyni go bardzo zależnym od innych. Prawdopodobnie zachowuje się w bardzo „niezależny" sposób, aby tej zależności zaprzeczyć.

Właśnie z tego zaprzeczenia zależności powstał tytuł sztuki: „Zaczarowane Koło Zaprzeczeń".

Ażeby uzależniony był wstanie grać swoją rolę z powodzeniem, inni muszą mu to umożliwić. Dlatego musimy obserwować bardzo dokładnie, w jaki sposób w tym dramacie każdy z aktorów odgrywa swoją rolę.

Uzależniony odkrył, że trwanie w nałogu pomaga mu czuć się lepiej. Wydaje się to błogosławieństwem, lekarstwem, a nie trucizną. Na kilka godzin kłopoty i lęki znikają, napięte nerwy doznają odprężenia i wszystkie problemy zostaną rozwiązane.

 

Akt I.

Uzależniony rozpoczyna swoją rolę twierdząc, ze nikt nie może mu powiedzieć, co on ma robić, że tylko on sam może rozkazywać innym. Rodzinie utrudnia to bardzo jakąkolwiek rozmowę z nim na temat jego uzależnienia i jego skutków. Nawet wtedy, kiedy choroba stwarza naprawdę poważne problemy, chory nie chce na ten temat dyskutować. Każda rozmowa jest jakby jednokierunkową drogą. Nikt nie słyszy tego, co inni mówią. Obie strony twierdzą co innego, a robią co innego. Dlatego, aby zrozumieć uzależnienie, trzeba spróbować pojąć go jako swoistą grę.

Obserwowanie samego uzależnionego (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, siecioholik, politoksykoman), czytanie naukowych opisów jego choroby, czy też wysłuchanie narzekań rodziny — to tylko mała epizodyczna rólka w dramacie, nie mająca dla rozwoju akcji żadnego znaczenia.

Najważniejszym słowem w uzależnieniu jest zaprzeczenie, ponieważ stale i od nowa ludzie robią to, czego obiecywali już więcej nie robić, albo zaprzeczają temu, co robili. Jeżeli mogliśmy obserwować tę grę w telewizji, wyłączając głos, zrozumielibyśmy o wiele lepiej to, co się na prawdę dzieje. Na początku pierwszego aktu np. alkoholik potrzebuje kieliszka — więc pije. Pije często i wiele, a nie powoli i w małych ilościach. Może pić otwarcie, ale prawdopodobnie kryje się z ilością wypitych kieliszków, pijąc poza plecami pozostałych aktorów tego przedstawienia – wszyscy uzależnieni postępują podobnie.

 

To właśnie jest pierwszą częścią zaprzeczenia — ukrywanie ilości wypitego alkoholu, zażytych leków czy wysokości przegranej, czasu, który spędził przy komputerze. Dowodzi to, że uzależniony zdaje sobie sprawę z tego, że pije, gra, czy ćpa zbyt wiele, częściej i więcej, aniżeli inni i przede wszystkim, że fakt ten znaczy dla niego znacznie więcej, niż dla innych.

Fakt, że pije za wiele i zbyt często, nie jest zależny od jego woli. Jest to pierwszą oznaką uzależnienia. Ciągłe zaprzeczenia przez chowanie butelki, leków, narkotyków, kuponów, oraz „dobijanie” w samotności wskazuje jasno, jak bardzo jego samopoczucie jest zależne od trwania w chorobie. Po powrocie do starych schematów - nie ma już mowy o powstrzymaniu zachowań uzależnieniowych !!!

Po następnych kieliszkach, dawkach, gramach, wygranych - zauważamy ogromną zmianę w zachowaniu uzależnionego. Staje się on pełen zadowolenia i absolutnej „niezależności". Znajduje się on „na szczycie świata" i może się zachowywać jak prawdziwy „bożek". Teraz tylko on ma rację, każdy inny jest w błędzie, szczególnie, jeżeli ktoś przeciwstawia się jego postępowaniu.

Nie wszyscy uzależnieni zachowują się w identyczny sposób, kiedy są w obsesji, ale wszyscy zachowują się nienormalnie, bezsensownie i nie odpowiadają za swoje postępowanie. Ignorują przepisy towarzyskie, czasem nawet posuwają się do łamania prawa, czego przykładem jest prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym czy pod wpływem. Gdyby człowiek trzeźwy tak się zachowywał uznano by go za szaleńca.

Jeśli uzależnienie trwa wystarczająco długo, uzależniony stwarza krytyczną sytuację — wpada w kłopoty i kończy najrozmaitszymi powikłaniami.

Zdarzenia mogą być różne, ale ogólne zarysy są zwykle takie same. Uzależniony jest zależny, a zachowuje się „niezależnie", i trwanie w chorobie utwierdza go w tym przekonaniu. Jednak rezultaty choroby uzależniają go coraz bardziej od innych. Kiedy stworzony przez niego samego kryzys chwyta go w pułapkę, czeka, aby coś się stało, udaje, że ten kryzys nie istnieje, ucieka od konsekwencji lub woła innych na pomoc.

Uzależnienie, które z początku dawał mu poczucie zadowolenia i niezależności, zdziera teraz z niego maskę i pozwala zobaczyć nam, że jest bezradnym i bezsilnym „dzieckiem".

 

Akt II.

W drugim akcie uzależniony (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp…) nie robi nic innego, jak tylko oczekuje pomocy innych. Troje pozostałych aktorów tej sztuki odgrywa swoje role, z czego uzależniony korzysta. Sam nie robi nic, albo niewiele. Wszystko zostaje zrobione za niego.

 

OBROŃCA

Pierwszą osobą, która pojawia się na scenie jest „obrońca" - dobroczyńca, który z powodu niepokoju i poczucia winy czuje się zobowiązany do „ratowania swego chorego przyjaciela w jego ciężkim położeniu."

Pragnie wydobyć go z każdej sytuacji i ulżyć ciągłemu napięciu nerwów, które jest rezultatem tych trudności. W rzeczywistości osoba ta zaspakaja prawdopodobnie przede wszystkim własne potrzeby, a nie prawdziwe potrzeby uzaleznionego, choć może to robić w całkowitej nieświadomości. „Obrońcą" może być mężczyzna lub kobieta spoza kręgu najbliższej rodziny. Rola ta jest także często podejmowana przez tak zwanych zawodowych doradców: księży, lekarzy, adwokatów oraz pracowników społecznych.

Wielu z nich posiada bardzo mało istotnej wiedzy naukowej o uzależnieniu jako chorobie, wiedzy niezbędnej w tego rodzaju pracy doradczej.

Wskutek braku zrozumienia traktują sytuację w ten sam sposób, co ludzie nie zajmujący się

zawodowo doradzaniem. Odbiera to uzależnionemu możność uczenia się na własnych błędach i brania odpowiedzialności za swoje postępowanie. Upewnia go też w mniemaniu, że zawsze znajdzie się jakiś dobroczyńca, który go wyratuje, mimo, że „obrońcy" twierdzą, że tego już więcej tego nie uczynią. Ponieważ pomagali zawsze, uzależniony sądzi, że będą też pomagać w przyszłości. Akcję ratunkową tego rodzaju podejmuje się, ilekroć chore zachowania powracają.

 

„OFIARA”

Następna osoba, która pojawia się na scenie to „ofiara”. Często jest to pracodawca, zwierzchnik czy też wspólnik, albo kolega z miejsca pracy. „Ofiara” jest osobą odpowiedzialną za wykonanie pracy podczas nieobecności (alkoholika, lekomana, narkomana, hazardzistę, politoksykomana, zakupoholika, siecioholika, seksoholika itp..) spowodowanej jego powrotem do uzależnienia. Dane statystyczne wykazują, że znaczne straty czasu pracy zaczynają się w okresie od 10 do 15 lat od momentu, kiedy uzależniony zaczął pracować w danym przedsiębiorstwie i jego zwierzchnik stał się jego dobrym przyjacielem. Chęć osłaniania chorego jest całkowicie zrozumiałym odruchem. Wydaje się zawsze, że dzieje się to po raz ostatni. Uzależniony tymczasem staje się całkowicie zależny od takiej pomocy, którą uzyskuje od „ofiary". Bez niej nie mógłby trwać w nałogu w dalszym ciągu. Musiałby zaprzestać, albo straciłby pracę.

 

„PROWOKATOR"

Trzecią zaś osobą występującą w tym akcie jest osoba najważniejsza w całej sztuce — żona, mąż, rodzice — ta osoba z którą chory razem żyje. Zazwyczaj jest to żona lub matka. Jest ona weteranką w odgrywaniu tej roli, bo zna ją zwykle dłużej, aniżeli inni. Ona właśnie jest „prowokatorem". Wyprowadzana ciągle z równowagi, cierpiąca przez „szaleńcze” nigdy nie do przewidzenia wybryki, stara się utrzymać rodzinę razem, pomimo wszystkich, kłopotów, jakie choroba męża czy syna stwarza. Jednak jej gorycz, ciągłe rozczarowania i nieustający lęk - stają się źródłem stałej prowokacji.

Stara się kontrolować, wprowadzać zmiany, które uważa za konieczne, poświęca się, dostosowuje, nigdy nie daje za wygraną i nigdy nie zapomina!!! Uzależniony przekonany o tym, że jego wykroczenia powinny być zawsze wybaczane, nie może pojąć, jeżeli ona go w czymkolwiek zawiedzie. Sam zachowuje się z całkowitą niezależnością robi co chce dyktuje żonie lub matce, jak powinny postępować. Spodziewa się zastać je w domu, kiedykolwiek tylko raczy powrócić, o ile w ogóle wraca.

„Prowokator" może być również nazwany „dostosowującym się", ponieważ stara się ciągle dostosować do coraz nowych, kłopotliwych sytuacji, wynikających z uzależnienia. Uzależniony (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..) obwinia tę osobę za wszystkie domowe, jak i małżeńskie kłopoty, a ona stara się, jak może aby mu dogodzić i przekonać o tym, że nie ma racji. Jest żoną, gospodynią, często także musi pracować zarobkowo. Żyjąc z mężem cierpiącym na uzale znienie, stara się także być pielęgniarką, lekarzem i doradcą.

Oczywiście, nie jest w stanie spełnić tych wszystkich zadań, bez wyrządzania krzywdy samej sobie oraz mężowi.

Zwykle jest tak wytrącona z równowagi, że nie potrafi rozmawiać z mężem bez pogłębienia jego poczucia winy, goryczy, żalu i wrogości, które tworzą atmosferę prawie niemożliwą do wytrzymania.

Jednak obyczaje naszego społeczeństwa skłaniają żonę do odgrywania takiej właśnie

roli. Jeżeli odmówi ona postępowania tego rodzaju, znajdzie się samotna, poza kręgiem rodziny i społeczeństwa, bo nie zachowuje się tak, jak powinna zachowywać się tzw. dobra żona. Cokolwiek „chory” robi, wraca w końca do domu. Jest to zwykle miejsce gdzie powraca kiedy nic innego już mu nie pozostaje.

Drugi akt został w pełni odegrany. Uzależniony, w swoim „bezradnym stanie", jest „wyratowany", przyjęty z powrotem do pracy oraz na „Łono rodziny", i to wiele razy.

Daje mu to poczucie, że jednak jest odpowiedzialnym człowiekiem. Jednak wszystko zostało zrobione za niego, a nie przez niego samego, stał się więc jeszcze bardziej zależny.

Jest w istocie dzieckiem, noszącym „dorosłe ubranie". Problemy stworzone przez picie, zostały rozwiązane przez innych. Cały bałagan sprzątnięty, wszystkie przykre skutki picia spadły na innych, a nie na samego uzależnionego. Pozwala mu to oczywiście na dalsze „eksperymentowanie z kontrolowaniem chorobowych zachowań”, jako sposób „rozwiązywania” - nowych problemów. W pierwszym akcie uzależniony zagłuszał swoje cierpienia nałogiem; w drugim akcie przykre konsekwencje picia wzięli na siebie inni. Przekonuje to uzależnionego, że ma pełne prawo zachowywać się właśnie w taki nieodpowiedzialny sposób.

 

Akt III.

Akt III zaczyna się w podobny sposób jak akt II. Uzależniony (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..) ma teraz o wiele większą potrzebę zaprzeczania zależności i musi ją wyrazić w bardziej zdecydowany i wyraźny sposób. Zaprzecza więc, że ma jakikolwiek problem z nałogiem. Absolutnie wypiera się tego, że mu ktokolwiek i kiedykolwiek pomagał. Zaprzecza, że może utracić pracę oraz twierdzi, że jest niezastąpionym pracownikiem.

Przede wszystkim zaprzecza, ze jego zachowanie przyczyniło się do jakichkolwiek kłopotów w rodzinie. Wręcz odwrotnie, obwinia rodzinę, a w szczególności żonę, że to ona powodowała kłopoty, ciągle narzekała, kłóciła się. Często twierdzi, że jego żona jest nienormalna i potrzebuje pomocy lekarskiej.

W miarę rozwoju choroby i pogarszania się sytuacji, uzależniony często oskarża żonę o zdradę małżeńską, o kontakty z innymi mężczyznami, mimo że nie ma najmniejszych podstaw do tego rodzaju podejrzeń.

Niektórzy uzależnieni uzyskują takie same rezultaty przez zachowanie kamiennego milczenia, odmawiając jakichkolwiek dyskusji na temat swojego picia.

Żona nigdy nie zapomina postępowania męża. Mąż natomiast nie zawsze pamięta, co robił po pijanemu, ale nie zapomina tego co mu żona na ten temat mówiła.

Prawdziwym problemem jest to, że uzależniony zdaje sobie sprawę z rzeczywistości, której tak mocno zaprzecza. Zdaje sobie sprawę ze swojego nałogu i słabości. Jego poczucie winy stało się nie do zniesienia, nie jest wstanie znieść najmniejszego krytycyzmu, ani rad od innych ludzi. Na końcu pierwszego aktu świadomość własnej bezradności i niepowodzenia staje się bardzo zawstydzająca i bolesna dla człowieka, który myśli i postępuje jak gdyby był „bożkiem" własnego świata.

Z czasem rodzina przyzwyczaja się do pewnego rodzaju współżycia: uzależniony może twierdzić, że nie będzie już więcej pił, grał, zdradzał czy ćpał - reszta osób w sztuce twierdzi, że nie będzie już mu więcej pomagać w przyszłości. „Obrońca" zapowiada, że nie będzie więcej ratował. „Ofiara" - że nie pozwoli na stratę godzin przez picie. „Prowokator" - matka albo żona - powtarza uzależnionemu, że życie z nim w takich warunkach nie jest do wytrzymania.

To co mówią wszyscy, przeczy całkowicie temu, co każdy z nich robi.

„Obrońca" i „prowokator" twierdzili to samo w przeszłości i nigdy nie dotrzymali słowa. W rezultacie poczucie winy uzależnionego wzmaga się ciągle i wszystko to razem znacznie zwiększa świadomość ciągłego niepowodzenia, samotności i napięcia nerwowego. Jeżeli te tortury staną się niemożliwe do wytrzymania oraz gdy nastąpi jednak całkowita zmiana w zachowaniu się innych aktorów sztuki, pozostaje mu jednak tylko skuteczny sposób ucieczki od poczucia winy i rozczarowania oraz odzyskania poczucia własnej godności - tzn. zaprzestanie trwania w chorobie. Jeżeli jednak II akt jest odegrany w sposób opisany powyżej, nie ulega wątpliwości, że w akcie III uzależniony będzie wracał do starych nawyków w dalszym ciągu. Jest to dla niego jedyny sposób uwolnienia się od cierpienia, pozbycia się wszystkich kłopotów oraz odzyskania poczucia, że „wszystko jest w porządku".

 

Świadomość natychmiastowej ulgi, jaką przynosi uzależnienie, wymazuje z pamięci przyszłe konsekwencje picia.

 

Zawsze obecna jest także nadzieja, że jednak tym razem będzie w stanie kontrolować swoje uzależnienie, a jednocześnie zazna wytęsknionej ulgi. Tak więc to, co choremu wydaje się koniecznością powtarza się raz jeszcze i znowu zaczyna trwać w obsesji. Gdy opróżni pierwszy kieliszek, zażyje dawkę czy zagra –itp. , sztuka się na tym nie kończy. Kurtyna zapada po zakończeniu I oraz II -aktu, natomiast w III sytuacja powraca do aktu I, bez jej użycia. Jest to podobne do ciągle wyświetlanego filmu z tym samym zakończeniem. Jeżeli widzowie pozostają wystarczająco długo i dwa pierwsze akty minęły w poprzednio opisany sposób, reszta powtórzy się po prostu i w końcu III aktu uzależniony znów będzie w nałogu. Z czasem aktorzy staną się starsi, małe zmiany nastąpią w słowach oraz akcji sztuki.

Jeżeli dwa pierwsze akty zostaną odegrane w wyżej opisany sposób, trzeci rozwinie się tak

samo. Jeżeli pierwszy akt nie został odegrany, nie będzie początku w tej sztuce o uzależnieniu i w całym dramacie jaki się w niej odgrywa. Akt II staje się więc jednym, w którym uzdrowienie może być zapoczątkowane, dzięki postępowaniu oraz decyzją osób, będących w kontakcie z uzależnionym. W drugim akcie chory uważa to za pewne, że wszystko będzie zrobione dla niego przez innych, którzy z powodu własnych przekonań lub słabości nie są w stanie oprzeć się chęci pomocy. Jednak jest to jedyny akt, w którym tkwi możliwość przerwania tej beznadziejnej, biegnącej w dół spirali uzależnienia, oraz powstrzymania „Zaczarowanego koła wiecznych zaprzeczeń”. Spróbujmy zobaczyć, co się stanie, kiedy bliscy uzależnionemu postanowią w tej sytuacji zmienić całkowicie swoje zachowanie.

 

Ozdrowienie rozpoczyna się w akcie II.

Planowana kuracja chorego musi się zacząć w II akcie i jest zależna od osób, które biorą w niej udział. Muszą się one nauczyć, jak ludzie wpływają wzajemnie na siebie w tej właśnie chorobie oraz zrozumieć najtrudniejszą rzecz - jak zmienić swą dotychczasową rolę.

Aby nauczyć się nowych ról, muszą się zwrócić do tych, którzy dobrze znają tę chorobę i rozumieją jej objawy. Jeżeli akt II zostanie napisany w nowy sposób, można się spodziewać, że uzależniony zostanie uleczony. Jest on uwięziony w swoim cierpieniu i to inni posiadają klucz, który może go z tego więzienia uwolnić. Nie możemy wymagać, aby pozostawił picie, które jest jedynym sposobem rozwiązania jego problemów.

Jeżeli otworzymy drzwi „więzienia", możemy dać mu szansę wyjścia na zewnątrz.

Jeżeli ratujemy chorego (alkoholika, lekomana, narkomana, hazardzistę, politoksykomana, zakupoholika, siecioholika, seksoholika itp..) z każdego kryzysu, jeżeli jego zwierzchnik pozwala robić z siebie „ofiarę" w dalszym ciągu, a żona działa jako „prowokator", nie ma najmniejszej szansy, żeby uzależniony kiedykolwiek wyzdrowiał. Jest on całkowicie bezradny, nie może sobie sam otworzyć drzwi. Może wyzdrowieć, jeżeli inni aktorzy tej sztuki nauczą się odmawiać mu pomocy, przerywając w ten sposób jego zależność od nich.

Uzależniony nie jest w stanie sam utrzymać w ciągłym ruchu „Zaczarowanego Koła Zaprzeczeń", jeżeli mu inni w tym nie pomogą. Aktorzy ciągle pytają chorego, dlaczego nie zaprzestaje trwać w nałogu, a przecież sami swoim zachowaniem przyczyniają się do tego, że szuka on ucieczki w ciągłym używaniu….

Nie jest prawdą, że można pomóc uzależnionemu dopiero wtedy, gdy on sam prosi o pomoc. Natomiast prawdą jest, że nie ma prawie najmniejszej szansy, aby wyzdrowiał, tak długo, jak długo inni usuwają wszystkie bolesne skutki picia i jego postępowania. Osobom w II akcie trudno jest zmienić się. Jest o wiele łatwiej przekonać te osoby, że nie można uzależnionemu pomóc inaczej, aniżeli przez podjęcie ogromnego wysiłku nauczenia się i odegrania nowej „roli".

„Obrońcy" i „ofiary" muszą postarać się o dokładne informacje oraz zrozumieć tę chorobę, jeżeli pragną zmienić swoje „role".

Żona albo matka, jeżeli istotnie pragnie zmiany w swoim życiu, musi realizować na co dzień program, z którego będzie czerpała wskazówki.

Jednocześnie będzie wracała do równowagi- starając się zrozumieć role odegrane przez tych trzech (wspierających się nawzajem) aktorów dramatu, musimy pamiętać, że nie nauczyli się ich w jednym dniu. Grają je w sposób, w jaki są przekonani, że grać powinni - przecież ich tego nauczono. Wyobrażają sobie, że alkoholikowi pomagają, a nie, że przedłużają jego chorobę i uniemożliwiają wyzdrowienie.

 

„OBROŃCY”

Obrońcą jest osoba, która wierzy, że nie powinna pozwolić, żeby alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp…, cierpiał z powodu skutków swegonałogu, jeżeli może temu zapobiegać w stosunkowo łatwy sposób. Dla takiej osoby jest to podobne do ratowania tonącego - po prostu musi to zrobić. Jednak „akcja ratunkowa" daje wyobrażenie uzależnionemu o tym co naprawdę jego „obrońca" o nim myśli: „Ty sam nie jesteś w stanie dać sobie rady bez mojej pomocy".

„Obrońca" wyjawia w ten sposób brak wiary w możliwości, że chory jest w stanie samodzielnie sobie poradzić, a to oznacza oskarżenie i wyrok.

Rola zawodowego „Obrońcy" - księdza, prawnika czy też pracownika społecznego, może być bardzo szkodliwa, jeżeli skłania on rodzinę do ponoszenia konsekwencji picia, a nie do wykorzystania ich w rozpoczęciu procesu „kuracji”. Rodzina już wie, prawdopodobnie od pięciu lub więcej lat, że dla ludzi spoza kręgu najbliższych krewnych, nie jest to takie łatwe do spostrzeżenia.

Kiedy rodzina zwraca się wreszcie do zawodowych doradców, a ci nie dysponują odpowiednią wiedzą niezbędną do zajmowania się uzależnieniem, szczególnie - zanim aspołeczne zachowanie się chorego stanie się całkiem oczywiste, rodzina może usłyszeć, że nie jest on uzależnony i że niczego nie można zrobić za niego, zanim sam chory nie zapragnie pomocy. Gdy w chorobie (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..) rozwinie się na tyle, że jego stan stanie się widoczny dla ludzi spoza kręgu rodziny, a uzależniony sam szuka wreszcie fachowej pomocy, zapewnia mu to zmniejszenie jego problemów, bowiem wykorzystuje te osoby jako „obrońców”. To znowu utrzymuje „Zaczarowane Koło Zaprzeczeń" w ciągłym ruchu. Ta sama rodzina, której powiedziano, że nie ma objawów uzależnienia, jest teraz pouczona, że trzeba leczyć tę chorobę przez usuwanie symptomów, zamiast przez usuwanie zasadniczych przyczyn. Te same osoby, które nie potrafiły rozpoznać choroby w jej początkowym stadium, leczą teraz jej bardziej zaawansowane objawy, pomagając nałogowcowi w obracaniu jego „Zaczarowanego Koła Zaprzeczeń".

Przekonuje to rodzinę jeszcze bardziej, że nic nie można naprawdę zrobić, aby dać sobie radę z uzależnionym. Jeżeli nawet członek rodziny usiłuje uzyskać pomoc dla samego siebie czy też uzależnionego rola „zawodowego doradcy" może być właśnie rolą „obrońcy", a nie rolą, która prowadzi rodzinę i samego chorego do skutecznego programu kuracji.

Ponieważ „obrońca" jest pierwszą osobą na scenie, wpływa on na pozostałych aktorów drugiego aktu, którzy nadają kierunek akcji w tej części sztuki. W ten sposób źle poinformowany „zawodowy doradca" pomaga wszystkim powrócić do kręgu „Zaczarowanego Koła Zaprzeczeń".

Żona jest osamotniona.

Jeszcze jedną przyczyną, dla której żona potrzebuje pomocy w planowaniu kuracji jest fakt, że jeśli zmieni swoją „rolę" i zacznie zachowywać się w zupełnie inny sposób, odkryje, że jest całkowicie osamotniona. Przyjaciele, krewni, znajomi, będą ją traktować jak aktora, który porzuca sztukę, kiedy nie ma komu przejąć jego roli. Jest to najbardziej widoczne wtedy, kiedy żona opuści męża dobrowolnie, albo z konieczności.

Niektóre żony są w stanie zmienić swoją „rolę” dzięki rozmowie z doradcą, który posiada podstawową wiedzę o alkoholizmie, albo dzięki uczęszczaniu na zebrania grup w klinice psychiatrycznej czy też przychodni odwykowej. Jeszcze inne osiągają zrozumienie problemu oraz równowagę psychiczną biorąc udział w spotkaniach rodzinnych grup Al-Anon itp.grup.

W takim okresie niezmiernie ważne dla żony jest, aby poznała nowych przyjaciół, którzy rozumieją konieczność grania nowej „roli", ponieważ sami przeszli przez krańcowe stany załamania.

Krewni i przyjaciele mówią jej, że ta nowa rola jest zła, dlatego więc potrzebuje kontaktu z ludźmi, którzy ją rozumieją i są w stanie wspierać ją moralnie w rozwiązaniu problemów uzależnienia. Największym błędem popełnionym przez kobiety, które szukają pomocy w związku z chorobami męża lub żony takimi jak (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..), jest to, że pragną uzyskać wyraźnie wskazówki, jak mają postępować, aby powstrzymać go od nałogowych zachowań. Nie zdają sobie sprawy, że minie wiele czasu, zanim nauczą się nowej „roli" w małżeństwie z uzależnionym.

Często zanim uczucia żony ulegną zmianie i będzie ona mogła nauczyć się postępować w nowy, konstruktywny sposób, potrzebny jest jej długi okres regularnych, cotygodniowych indywidualnych lub grupowych spotkań.

Jeżeli inni w tej sztuce nie nauczą się nowych ról, żona będzie musiała brać udział w spotkaniach grup przez okres dwóch do trzech lat, zanim jej nastawienie pozwoli nareszcie na zmianę „roli”.

Żona powinna szukać pomocy dla samej siebie, ażeby wyleczyć się z własnego lęku, depresji, goryczy i innych niszczących emocji, które istnieją w osobie żyjącej w małżeństwie z uzależnionym. W miarę tego jak sama się zmienia, może to także wpłynąć na sposób funkcjonowania uzależnionego w chorobie, a w wielu przypadkach doprowadzić do uleczenia męża. Niewielu jest mężów, którzy są w stanie znieść taką drastyczną zmianę w żonach, bez równie drastycznej zmiany w sobie. Jednak takiej korzystnej zmiany nie można zagwarantować. Wiele żon szuka jakiejkolwiek pomocy, ale często zaniedbują one realizację programu, kiedy problemy małżeńskie nie zostają natychmiast rozwiązane.

Ażeby uniknąć krzywdy dzieci, żona musi szukać pomocy poza kręgiem rodziny i przyjaciół. Kiedy odgrywa rolę „prowokatora”, dzieci często znajdują się w rozterce pomiędzy chorym ojcem i chorą matką.

Żona, która szuka pomocy i znajduje ją w odpowiednim czasie, może zapobiec wielu nieszczęściom, które spadają na jej dzieci i znaleźć nowe metody postępowania. Pomoże w ten sposób w otwarciu drogi do zdrowienia męża, a szansa ozdrowienia jest o wiele większa, kiedy żona szuka pomocy dla samej siebie i kiedy z tej pomocy stale korzysta.

 

KWESTIA MORALNA

Bardzo ważne są także zasady moralne. Nikt nie ma prawa odgrywać roli Boga i wymagać, aby ktokolwiek zaprzestał nałogowych zachowań. Przeciwieństwo jest równie prawdziwe, że uzależniony może w dalszym ciągu postępować jak „bożek" - dyktować każdemu, co ma robić, kiedy sam robi to co chce, ponieważ wspierający zespół aktorów mu w tym pomaga. Żona ma moralne prawo odmówienia mężowi, który zachowuje się jakby był bogiem, wymagającym ażeby każde jego życzenie i polecenie było spełnione.

W praktyce nie można wiele mężowi (synowi, bratu itp.) powiedzieć, ponieważ odmawia słuchania argumentów. Jedynym sposobem zakomunikowania mu tego co się na prawdę myśli, jest nauczenie się, jak uwolnić się od jego kontroli i dyktatury, niezależność taka może być „praktykowana” w milczeniu i nie ma potrzeby mówić o niej głośno. Prawdziwą informacją dla żony jest to, co jej mąż robi, a nie to co mówi. Podobnie ona musi nauczyć się przekazywania informacji przez zmianę swego postępowania.

 

W okresie długiej kuracji żonie mogą przeszkadzać dwie rzeczy:

Pierwsza - ustosunkowanie się męża do jej nowej „roli" może się wahać od niezadowolenia do wyraźnych pogróżek, a nawet brutalności.

Druga - obowiązki w domu, szczególnie jeżeli są małe dzieci, utrudniają żonie uczęszczanie na zebranie jej grupy, wizyty u doradcy, lub terapię w ciągu dnia. Wieczorem niewielu uzależnionych mężów zgadza się na przejęcie opieki nad dziećmi, aby żona mogła pójść na mityng, Al- Anon itp. grupy wsparcia. Nie powinno się obarczać ich taką odpowiedzialnością w czasie kiedy piją.

Kiedy ludzie pobierają się w przeciętnie przyjętym wieku, często choroba nie jest jeszcze rozwinięta. Natomiast gdy się rozwinie żona jest pierwszą osobą, która znajdzie się w „Zaczarowanym Kole Zaprzeczeń" uzaleznionego.

Wiele lat później „obrońca" i „ofiara" zaczynają grać swoje role.

Jeżeli kuracja ma być podjęta, zanim choroba rozwinie się w pełni, żona musi powziąć pierwsze starania. Obecnie większość ludzi nie wyłączając osób zajmujących się uzależnieniem zawodowo, nie traktuje takich określeń jak (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..) jako choroby, dopóki nie rozwinie się ona w całkowitą zależność i nie przejdzie w stan chroniczny. Dlatego żona znajduje się w roli pionierki w szukaniu pomocy. Jeżeli ksiądz potępia nałóg, będzie się wstydziła do niego zwrócić. Jeżeli lekarz nie rozpozna uzależnienia w jego początkowej fazie - pomoc medyczna jest niemożliwa. Kiedy sytuacja stanie się trudna do zniesienia, żona zwraca się o pomoc do adwokata, który może proponować separację lub rozwód, jako jedyny sposób rozwiązania problemów. Wzmaga to jej poczucie beznadziejności i przeraża perspektywą możliwych cierpień i kłopotów.

Dlatego większość żon pozostaje w „Zaczarowanym Kole Zaprzeczeń", albo powraca do tego koła w krotce po próbie wyrwania się z jego mocy.

Dopóki w naszej kulturze (używania używek) i w życiu towarzyskim nie zmienią się w drastyczny sposób te obyczaje oraz nastawienie do uzależnienia, członek rodziny, który pragnie zapoczątkować kurację chorego musi zrozumieć, że będzie to bardzo długa i uciążliwa droga. Jeżeli jednak żona czy też inny członek rodziny na prawdę pragnie brać udział w cotygodniowych spotkaniach grup Al-Anon i innych tego rodzaju grup wsparcia, czy też innych formach pomocy oraz jeżeli jest gotowy kontynuować to przez okres 6 miesięcy, zmiany mogą nastąpić nie tylko w jego własnym życiu, ale często w życiu oraz postępowaniu uzależnionego.

Żona jest w stanie podjąć decyzję o zmianie swego postępowania, kiedy jest przekonana, że ta decyzja jest właściwa i zgodna z zasadami moralnymi. Dlatego musi zrozumieć prawdziwą istotę choroby człowieka o osobowości uzależnionej.

Musi także mieć odwagę, aby przeciwstawić się kiedy jej mąż nie zgadza się na program dotyczący ozdrowienia. Żona nie może mieć pewności, że będzie w stanie działać powyżej własnych możliwości emocjonalnych i finansowych.

Jeżeli jednak wytrwa w swoim programie, będzie mogła rozwiązać problemy, które z początku wydawały się zbyt trudne. Nie ma łatwego sposobu, aby zatrzymać „Zaczarowane Koło zaprzeczeń", ponieważ może to być bardziej bolesne, aniżeli obracanie się tego koła w dalszym ciągu. Nie można także podać specjalnych wskazówek do zastosowania przez wszystkich aktorów tej sztuki. Każdy wypadek jest inny, jednak podłoże dramatu jest zwykle takie samo. Członek rodziny widzi „Zaczarowane Koło”, w którym uzależniony (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..) obraca się, ale często nie widzi tego, że sam jest, tym, który pomaga choremu to Koło obracać. Największą przeszkodą w zatrzymaniu tego powtarzającego się cyklu jest lęk, że bez jej (właśnie) takiej pomocy uzależniony jest bezradny.

To, co uważa się za pomoc, jest w rzeczywistości tym właśnie, co pozwala mu nadal używać alkohol, jako jedyny „cudowny sposób” na wszystkie kłopoty.

 

ROZPOCZĘCIE KURACJI

Jeżeli uzależniony zwraca się o pomoc do przyjaciela, powinno to być wykorzystane jako okazja do rozpoczęcia przez chorego i jego rodzinę programu kuracji. Osoba zajmująca się uzależnieniem zawodowo, która ma do czynienia z uzależnionym lub jego rodziną jako pacjentami, powinna nauczyć się, jak sobie radzić z tym problemem.

W niektórych krajach istnieje w tym celu specjalna literatura, którą można otrzymać. Odbywają się też krótkotrwałe intensywne cykle wykładów, dostępne dla osób, które są gotowe poświęcić trochę czasu i wysiłku, aby uzyskać podstawową wiedzę o konkretnym uzależnieniu.

Jeżeli żona sądzi, że mąż ma problem (alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp..), albo, że nawroty zdarzają się zbyt wiele i zbyt często, powinna natychmiast szukać pomocy oraz rady. W ten sposób można szybko ocenić i znaleźć najbardziej odpowiedni do jej potrzeb plan postępowania. Niezależnie od tego, jaki rodzaj pomocy żona wybierze, nie powinna poprzestać na kilku rozmowach czy spotkaniach. Stały kontakt jest konieczny, aby wynieść z niego rzeczywiste korzyści. W naszym społeczeństwie żona musi zdecydować się na bardzo ważny krok: szukanie pomocy dla siebie, o ile nie chce, aby ta choroba zrujnowała ją, jej małżeństwo i całą rodzinę całkowicie.

 

POMOC POPRZEZ AL-ANON

Obecnie Al-Anon i inne grupy wsparcia jest najbardziej rozpowszechnionym źródłem pomocy dla rodzin, tak jak AA dla alkoholików czy AN dla narkomanów, AS dla seksoholików itp. Wspólnoty te mają po wiele tysięcy grup na całym świecie. Wiele ośrodków posiada także biura informacji o uzależnieniach, a kliniki psychiatryczne prowadzone są przez osoby, które mogą udzielić pomocy rodzinom.

Powtarzam raz jeszcze, że żona może znaleźć źródło pomocy dla samej siebie i że jest to jedyny sposób, aby przerwać „Zaczarowane Koło Zaprzeczeń”. Kiedy znajdzie pomoc, musi z niej staje korzystać i rozpocząć własną kurację, o ile to możliwe w ramach już istniejącej grupy.

Rozpoczęcie takiej kuracji może spowodować wiele cierpień, krytycznych sytuacji oraz powikłań. Jednak po upływie odpowiedniego czasu będzie to mniej bolesne, aniżeli wspomaganie uzależnionego poprzez ciągłe granie wspierającego członka sztuki, powodującego, że „Zaczarowane Koło" ciągle się obraca.

 

ŻONA ALKOHOLICZKA

„Zaczarowane Koło Zaprzeczeń” odnosi się również do mężów, którzy mają żony uzależnione w formach uzależnienia takich jak :alkoholik, lekoman, narkoman, hazardzista, politoksykoman, zakupoholik, siecioholik, seksoholik itp... W trzecim akcie mąż przyjmuje wszystkie trzy role. Jeżeli pragnie wyzdrowienia musi te trzy role zmienić i potrzebuje do tego o wiele więcej pomocy, aniżeli żona uzależnionego. Mąż może zaprzeczać potrzebie pomocy - dlatego właśnie dramat ten nazywa się „Zaczarowanym Kołem Zaprzeczeń”.

 

Autor ksiądz Józef L. Kellerman – Dyrektor Rady ds. Alkoholizmu 

w Charlotte (Północna Karolina)